Zamek rodu Isilme

Kal

eeee?*podniósł ją z ziemi*

Tinuviel

ehh... Połóż ją na kanapie i zsrób jej oddychanie usta-usta...

Kal

*spojrzał na Tin, po czym zaniósł Riv na kanape i położył ją delikatnie, ale sztucznego oddychania nie miał zamiaru robić*

Rivellien

*otworzyła delikatnie jedno oko. Wyraz jej twarzy mówił, że dobrze zrobił unikając tej czynności*

Tinuviel

*westchnęła i położyła się na drugiej kanapie*

Kal

*siadł na kanapie na której leżała Tin*

Tinuviel

*Zamknęła oczy i zaczęła myśleć*

Kal

*spojrzał na nią uważnie*

Tinuviel

*Westchnęła głęboko i zaczęła coś mruczeć*

Kal

co tam mruczysz?*zwrócił się do Tin*

Tinuviel

*Zignorowała go i dalej mruczała*

Rivellien

*wstała* Będą teraz siedzieć i myśleć. A najpierw...*urwała i pokręciła głową*

Kal

no cóż, skoro mnie ignorujesz to ja już pójde*wstał z kanapy i ruszył do wyjścia*

Rivellien

Nareszcie trochę luzu...*westchnęła i nalała sobie szklankę wody*

Tinuviel

*Przestała mruczeć objęła sie ramionami i zasnęła*